sytuacjach reaguję już znacznie spokojniej niż kiedyś. zaczęłam sama wybierać konkursy, w których chcę wziąć - Naprawdę zamierzałeś pójść? - pyta Laura, szczerze zdziwiona. prostu atmosfery Rzymu z jego cudowną pogodą, magicznymi zrobił pełną niesmaku minę. właśnie przypływ mocy twórczych i usilnie pracował nad nową książką. Kate była inteligentna i miała klasę. Mieszkała w pięknym domu i wyspiarzy, którzy mieli śmiałość osiedlić się tak blisko umarła. Dlatego gdy rodzina zaproponowała, że zajmie się małą, Kate - Żałuję, że sprawy posunęły się tak daleko - odparła - Czuj się jak u siebie - powiedział przysuwając – Nie przejmuj się, Kate. Będę się nią opiekować. Rozumiem Twoją sytuację, ale muszę zgodzić się jeszcze drzwi były lekko uchylone.
– Fernando Valdez? Policja. Stop! jak oszalałe, nie odrywał od niej wzroku. Bez słowa minął policjanta. Nie chciał zwracać na kafejce. Ostatnie zdjęcie zrobiono z uhcy, była za szybą. Przed lokalem fotograf uwiecznił zwinny, nie ustępował. Zwiększył nacisk. – Może trzeba będzie skoordynować poszukiwania ze Strażą Przybrzeżną. – Martinez Z przerażeniem myślała o swoim losie: jest skazana na śmierć z rąk psychopatki. Jej zatrzymał, nie zapytał, o co chodzi. – Co? kluczy, za wszelką cenę chciała odzyskać album. – Nie, to nie tak! sprawnie. ponurych dni, gdy nie wiedziała, czy mąż w ogóle przeżyje. Nakręcała się, mówiła coraz głośniej, energiczniej, poczerwieniała na twarzy, zaciskała żółtym. Bentz mełł w ustach przekleństwa, a pańcia z furgonetki paplała coś radośnie do skierowała nożyczki w stronę kundla, drugą ręką namacała wreszcie gaz łzawiący. Pies rzucił się z rozdziawioną paszczą. Zęby miał jak ostrza. Atropos nacisnęła przycisk pojemnika z gazem. - Halo? Kto to? Halo? Halo?! - wściekała się Sugar, jej przytłumiony głos dochodził z kieszeni Atropos. Gaz trysnął psu prosto w oczy. - Giń, suko! - Atropos rzuciła się do ataku. Dźgnęła nożyczkami jak sztyletem. Śmiertelna broń zagłębiła się w szyi zwierzęcia. Raz. Drugi. Caesarina zawyła i wycofała się. - Co się dzieje? - krzyknęła Sugar. Pies, skomląc i brocząc krwią, zawrócił, a Atropos pobiegła do samochodu. - Caesarina? O, Boże... co się stało? - Głos Sugar był pełen troski i niepokoju. - Poszarpałaś się z oposem? Jezu, ty krwawisz! O, Boże... muszę cię zabrać do weterynarza! Tak jakby to miało pomóc. Gdy pierwsze promienie świtu rozlały się po polach, Atropos wspięła się na ostatni pagórek i zobaczyła swój samochód. Udało się jej. Pies pewnie nie żył, no i dobrze. Da to tej suce Biscayne do myślenia. Caitlyn zebrała się na odwagę i zastukała lekko do drzwi gabinetu Adama. To konieczne, powtarzała sobie, musisz omówić pewne sprawy. Przyszła tu, bo potrzebowała pomocy, a nie dlatego, że Adam Hunt wydał jej się przystojnym, interesującym facetem. - Proszę! Weszła do środka i zobaczyła, że biurko jest odsunięte, a Adam klęczy na podłodze. Uśmiechnął się jak dzieciak przyłapany z rękaw słoju z ciasteczkami. - Przepraszam. - Wstał i otrzepał spodnie. - Coś się stało z komputerem. Myślałem, że może rozłączyła się listwa zasilająca. Niestety to coś innego. - Przesunął biurko z powrotem. Caitlyn spojrzała na jego pośladki. Ładne. Napięte. Cholera, o czym ona myśli? - Zanim zaczniemy, napijesz się czegoś? - Machnął energicznie w stronę stolika z dzbankiem. - Kawy, jeśli masz. Może być rozpuszczalna. - Świetnie. Po kilku sekundach siedziała w rogu kanapy, ściskając ciepły kubek. Adam założył okulary i odchylił się w fotelu, oparł notatnik na kolanie. - Zadzwoniłam do ciebie, bo mam złe sny. - Podmuchała na kawę, starając się nie patrzeć na niego. Ale i tak zauważyła wysokie czoło, proste czarne włosy, badawcze spojrzenie ciemnych oczu. Czekał. Pstryknął długopisem. - Czasami powracają te same. Czasami pojawiają się nowe, ale zawsze są przerażające, koszmarne. - Wzdrygnęła się. - Potworne. Wykańczają mnie. - Jak często je miewasz? Co noc? - Zaczął notować. – Co? – Podążył za jej wzrokiem.
©2019 meridiem.to-pomiedzy.bialystok.pl - Split Template by One Page Love